Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna www.forum143.fora.pl
Forum miłośników modeli samochodów w skali 1/43
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Formuła 1 - lata 90-te
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna -> Formuła 1, 2, 3
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:06, 30 Mar 2016    Temat postu:

petrzask napisał:
Bushi napisał:
I lepiej nie pytajcie mnie o "Genji Monogatari", Mistrzów z Okinawy czy o haiku Basho, bo możecie narazić się na nudne, wielogodzinne opowiadania o średniowiecznej Japonii... Teraz też już chyba można rozszyfrować, czemu mój nick to "Bushi", a w stopce mam bojowe motto klanu Takeda (od bushi i mistrza miecza Shingen Takeda, 1521-1573, daimyō w prowincjach Kai, którego dom w Kōfu, stolicy dawnej prowincji Kai, jest dziś nazywany Takeda-jinja). Widzicie? Już zaczynam nakręcać się...


Aż mnie kusi żeby zapytać... Wink
Dla mnie również temat historii Japonii nie jest obcy, ale w czasach "nieco" późniejszych. Od momentu kiedy pod groźbą amerykańskich dział zakończyła się izolacjonistyczna polityka sakoku-seisaku Japonia przeszła szybką metamorfozę z kraju feudalnego do kapitalistycznego o ambicjach imperialnych. A wynikiem tego był jeszcze szybszy rozwój marynarki wojennej a także jej udział w wojnach z Rosją i następnie konfliktach światowych. I to właśnie mnie interesuję, jestem bowiem nie tylko fanem aut ale shiploverem z szajbą ukierunkowaną na pancerne okręty parowe i konflikty z ich udziałem. A wojna Rosji z Japonią na morzu była chyba najciekawsza jeśli chodzi o ten etap historii rozwoju okrętów wojennych. Oczywiście IIWŚ na Pacyfiku również jest dla mnie bardzo interesująca i książki oraz artykuły na ten temat pochłaniam z wypiekami na twarzy dokładnie tyle samo lat ile te traktujące o wyścigach . Tak więc mnie również lepiej nie pytać kim był Heihachirō Tōgō, Chūichi Nagumo czy Isoroku Yamamoto oraz czym była Mikasa, Nissin, Kirishima czy Hiyei bo wykład może być długi i dla samochodziarza nudny. Wink
Wink


A WoWs gracie? Ładne okręciki tam mają. Japońskie podobają mi się najbardziej. Moje ulubione to Aoba, Myoko, Atago, Mogami, Ibuki... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
petrzask




Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 1698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dobre Miasto

PostWysłany: Śro 13:56, 30 Mar 2016    Temat postu:

Kraeuter napisał:

A WoWs gracie? Ładne okręciki tam mają. Japońskie podobają mi się najbardziej. Moje ulubione to Aoba, Myoko, Atago, Mogami, Ibuki... Wink


Nie gram. Ale widzę że Pan Profesor (Admirał???) dobrze się czuje w kategorii ciężkich krążowników. A więc stawiamy na potężne maszyny,szybkość i zwrotność. Czyli trochę jak włoskie superauto, tyle że bez kół. Wink Dla mnie w japońskich krążownikach podobają się specyficzne nadbudówki pomostu bojowego w kształcie nawiązującym do pagody, charakterystyczne dziobnice i pochyłe kominy. To specyficzna szkoła, nie do pomylenia z czymś innym. Z tego co opisałeś najbardziej lubię Aobę, była mniejsza (jakieś 8tyś ton wyporności) i słabiej uzbrojona od następców (tylko 6 dział 203mm wobec 10). A jeszcze ciekawszy był jej przodek Furutaka który to miał też 6 dział 203mm ale w pojedynczych wieżach czyli było to rozwiązanie wywodzące się jeszcze z IWŚ. Były co prawda ustawione w superpozycji ale to i tak był archaizm już w momencie wodowania.
Przy okazji zapytam który Ibuki jest użyty w grze? Ten z IIWS co go przebudowywali na lotniskowiec czy ten pierwszy z IWŚ?
Pierwszy Ibuki to też ciekawostka, w dodatku zalicza się do mojej ulubionej kategorii krążowników pancernych. Był ich szczytowym rozwinięciem a wielkością i uzbrojeniem dorównywał pancernikom klasy "predrednot" czyli z artylerią główną rozdzieloną na dwa kalibry (w tym przypadku 203mm i 305mm). Był jednak o wiele szybszy ale słabo opancerzony. Ogólnie krążowniki pancerne to była chybiona koncepcja i pewnie dlatego je uwielbiam tak jak samochody z ogona stawki F1. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zagato




Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 1493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ok. Bydgoszczy

PostWysłany: Śro 21:09, 30 Mar 2016    Temat postu:

Nawiązując luźno do tematu,w przeszłości interesowałem się lotnictwem wojskowym także z okresu II wojny światowej i pamiętam,że spore wrażenie zawsze wywierały na mnie samoloty japońskie z tamtych czasów.
Wyróżniały się pod względem technicznym na tle innych konstrukcji z tamtego okresu. W początkowym okresie wojny na Pacyfiku myśliwce zdecydowanie górowały nad maszynami amerykańskimi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pablo13
–-–-–-–-–
–-–-–-–-–



Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 6228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wstyd się przyznać, że Poznań. :(

PostWysłany: Śro 21:50, 30 Mar 2016    Temat postu:

zagato napisał:
Nawiązując luźno do tematu,w przeszłości interesowałem się lotnictwem wojskowym także z okresu II wojny światowej i pamiętam,że spore wrażenie zawsze wywierały na mnie samoloty japońskie z tamtych czasów.
Wyróżniały się pod względem technicznym na tle innych konstrukcji z tamtego okresu. W początkowym okresie wojny na Pacyfiku myśliwce zdecydowanie górowały nad maszynami amerykańskimi.

Hahaha, z tematu o Formule I zrobił nam się inny, no, ale Bushi sam jest sobie winien... Wink
Janusz, jak wiesz, ja również jestem maniakiem lotnictwa i modelarstwa lotniczego.
Z tymi maszynami japońskimi to nie do końca tak było. Osiągi myśliwców typu Zero były bardzo dobre (szybkość, zwrotność, wznoszenie etc), ale zawdzięczały to w dużej mierze swojej lekkiej jak papier konstrukcji. Wiesz co działo się z taką maszyną kiedy dosięgła ją celna salwa z amerykańskiego samolotu?
Tak więc jak zwykle coś za coś. O równorzędnych technicznie pod każdym względem samolotach można mówić dopiero w późniejszym etapie wojny. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
petrzask




Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 1698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dobre Miasto

PostWysłany: Czw 9:16, 31 Mar 2016    Temat postu:

Pablo13 napisał:
zagato napisał:
Nawiązując luźno do tematu,w przeszłości interesowałem się lotnictwem wojskowym także z okresu II wojny światowej i pamiętam,że spore wrażenie zawsze wywierały na mnie samoloty japońskie z tamtych czasów.
Wyróżniały się pod względem technicznym na tle innych konstrukcji z tamtego okresu. W początkowym okresie wojny na Pacyfiku myśliwce zdecydowanie górowały nad maszynami amerykańskimi.

Hahaha, z tematu o Formule I zrobił nam się inny, no, ale Bushi sam jest sobie winien... Wink
Janusz, jak wiesz, ja również jestem maniakiem lotnictwa i modelarstwa lotniczego.
Z tymi maszynami japońskimi to nie do końca tak było. Osiągi myśliwców typu Zero były bardzo dobre (szybkość, zwrotność, wznoszenie etc), ale zawdzięczały to w dużej mierze swojej lekkiej jak papier konstrukcji. Wiesz co działo się z taką maszyną kiedy dosięgła ją celna salwa z amerykańskiego samolotu?
Tak więc jak zwykle coś za coś. O równorzędnych technicznie pod każdym względem samolotach można mówić dopiero w późniejszym etapie wojny. Very Happy


Dokładnie tak, w początkowym okresie wojny A6M miały przewagę nad wczesnymi konstrukcjami aliantów takimi jak Brewster Bufallo, Curtiss P36/P40 czy Grumman Wildcat a oprócz lekkiej i zwrotnej budowy predysponującej Zero do walki manewrowej duże znaczenie miało wyszkolenie i samurajskie morale japońskich pilotów o których Anglosasi mogli jedynie pomarzyć. Z czasem pojawiły się nowe konstrukcje alianckich samolotów (jak chociażby mój ulubiony Hellcat) ale też przede wszystkim zmieniła się taktyka walki (unikanie walki kołowej) i doszła wiedza o słabych punktach Zera co pozwoliło je zwyciężać.
Wojna na Pacyfiku była straszna, jak każda wojna. Ale z jakiegoś powodu coś mnie do niej ciągnie a na dźwięk pewnych nazw czy miejsc dostaje gęsiej skórki. Niektórzy kumple nawet żartowali sobie że w poprzednim wcieleniu, (no może dwa wcielenia do tyłu...) musiałem tam być (i pewnie zginąć... ). I coś w tym może być bo jak można wytłumaczyć to że w 9-10latku nagle budzi się fascynacja czymś takim jak wzajemne mordowanie się przy pomocy skądinąd fajnych gadżetów gdzieś na drugim końcu świata? I trwa to przez resztę życia? Aż mi teraz się zachciało po raz kolejny pochłonąć Burzę nad Pacyfikiem Flisowskiego, i proszę do czego to prowadzą dyskusję o Formule 1... Twisted Evil Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 11:00, 31 Mar 2016    Temat postu:

petrzask napisał:
Przy okazji zapytam który Ibuki jest użyty w grze?

Ibuki:


Furutaka też jest w grze, jako poprzednik Aoby (tak samo przebudowane),
Mogami występuje w 2 wersjach: 15x155 i 10x203. Żałujemy, że nie ma klasy Tone/Chikuma Crying or Very sad

Ale jest też Zao (istniał tylko projekt) jako ostatni z krążowników IJN Shocked




Jest godnym przeciwnikiem dla Des Moines... Wink

No dobra. Bo zaraz przyjdzie Pablo i tu posprząta Confused


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kraeuter dnia Czw 11:01, 31 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:31, 07 Maj 2016    Temat postu:


"Friend Taxi" - GP Kanady 1995 1/2



W Formule 1 utarł się termin "Friend taxi". Oznacza on, że jeden kierowca zabiera drugiego kierowcę z toru "na pokład" swojego bolidu i podwozi go do boksu. Zwykle ma to miejsce w sytuacji, kiedy podwożonego zawodnika dotknęła awaria bolidu i nie jest on w stanie swoim samochodem powrócić na pit-line. Zdarzało się to wiele razy w różnych sezonach F1, od początku historii Królowej Sportów Motorowych. Obecnie jest surowo zakazane, a gdyby mimo to zdarzyło się, kierowcy ponieśliby bardzo srogie kary. Dzisiaj zajmiemy się jednym z takich "friend taxi", które było dość sławne i spektakularne, gdyż podwożącym kierowcą był aktualny wtedy mistrz świata, a "pasażerem" - kierowca z konkurencyjnego teamu, który go w tym wyścigu pokonał.

Przenieśmy się do sezonu 1995. Po tragicznym sezonie 1994 w Formule 1 rozpoczął się okres zmian. Wprowadzono ograniczenie pojemności skokowej silników do 3 litrów. Spowodowało to spadek pojemności zbiorników paliwa z 200 do 115-140 litrów. Konsekwencją były zmiany w konstrukcjach bolidów, zwłaszcza, że przepisy narzuciły nowe regulacje w aerodynamice samochodów (usytuowanie skrzydeł i dyfuzorów) oraz obowiązek stosowania odkształconych struktur chroniących kabinę (głowę) kierowcy.

Ponieważ w poprzednim roku, kiedy zginął Ayrton Senna, to Michael Schumacher zdobył na Benettonie z przeciętnym silnikiem Ford swoje pierwsze mistrzostwo świata, zwycięski team Benetton uzyskał kontrakt z Renault na zastosowanie w Benettonie B195 na sezon 1995 silnika Renault, najlepszego w tamtych latach. O ten kontrakt bardzo starał się McLaren, ale Renault wybrał obiecującego Benettona. Szybko okazało się, że Benetton jest konstrukcją na poziomie Williamsa i jest bardzo konkurencyjny. Pierwszy wyścig sezonu, o Grand Prix Brazylii, wygrał Schumacher, ale początkowo został zdyskwalifikowany za nieprawidłowości związane z paliwem. Zwycięstwo zostało jednak Niemcowi przywrócone, ale nie teamowi - Benetton nie zdobył punktów do klasyfikacji konstruktorów. Podobnie jak w sezonie 1994, głównym rywalem Schumachera był Damon Hill, a dla Benettona Williams; pomiędzy tymi kierowcami i teamami dochodziło do spięć i kilku niebezpiecznych incydentów, jak w wyścigach o Grand Prix Wielkiej Brytanii, Belgii, Włoch czy Pacyfiku. Ostatecznie jednak Schumacher obronił tytuł, wygrywając 9 wyścigów. Zespołowy kolega Schumachera, Johnny Herbert, wygrał dwa wyścigi, a Benetton po raz pierwszy w historii zdobył tytuł mistrza świata Formuły 1 w klasyfikacji konstruktorów. Ale nie o rywalizacji w całym sezonie 1995 będzie dzisiejszy post (chociaż ten temat byłby bardzo ciekawy) - ograniczymy się do jednego tylko wyścigu.

Szóstym wyścigiem sezonu 1995 było GP Kanady na torze w Monteralu (Circuit Gilles Villeneuve). Zespół Ferrari, który reprezentowali dwaj kierowcy: Jean Alesi i Gerhard Berger, wciąż nie mógł dorównać poziomem najlepszym zespołom w stawce, tj. Williamsowi i Benettonowi. Kwalifikacje również nie zapowiadały rewelacji: wygrał je Schumacher na Benettonie, drugie i trzecie miejsce zajęli kierowcy Williamsa (Hill i Coulthard), a dwa Ferrari uzyskały odpowiednio 4 (Berger) i 5 (Alesi) czas. Na 6 miejscu był drugi Benetton (Herbert). Wydawało się, że wyścig jest już przez to ustawiony i nic się niespodziewanego nie wydarzy.

Team Ferrari, od lewej Jean Todt, manager teamu i dwóch kierowców: Gerhard Berger i Jean Alesi



Również team Ferrari - przed bolidem obaj kierowcy, za nim Todt i mechanicy:



Warunki pogodowe w czerwcowy weekend przed GP Kanady 1995 były zmienne, niebo zachmurzone, co pewien czas trochę padało. Deszcz siąpił w czasie 30 minutowej rozgrzewki; tor był mokry. Williamsom nie jechało się dobrze, bolidy tego teamu zachowywały się mało stabilnie w trudnych warunkach: Hill miał kłopoty w szykanie, wypadł na chwilę poza tor, potem znów wyjechał na tor i ostatecznie zakończył na poboczu. Drugi Williams, prowadzony przez Davida Coultharda obrócił się na torze wyjeżdżając z zakrętu. Również inny kierowca, Bertrand Gachot (Pacific) wypadł na pobocze i już z niego nie wyjechał, gdyż zatrzymała go pułapka żwirowa. Taka to była rozgrzewka.

Przed samym wyścigiem tor jednak trochę przeschnął, pojawiała się sucha linia na torze, ale i tak przyczepność slicków była słaba. Jeśli chodzi o przyczepność, to warto zwrócić uwagę, iż tor w Kanadzie był wąski, przypominał tor uliczny, a ponieważ był używany tylko raz w roku jego „nagumowanie” było słabe, dodatkowo deszcz zmywał gumę z toru. Powierzchnia toru była nierówna. Te czynniki niekorzystnie wpływały na kontrolę nad samochodem. Dla kierowców takich, jak Alesi, była to szansa (Alesi dobrze jeździł w deszczu i nieźle radził sobie w warunkach zmniejszonej przyczepności). To mogło pozwolić na zniwelowanie różnic dzielących słabsze Ferrari od mocniejszych Benettonów czy Williamsów.

Wyścig rozpoczął o godzinie 14:00. Od początku wyścigu Benetton Michaela Schumachera, co można było przewidzieć, objął prowadzenie i powoli oddalał się od reszty stawki. Za nim podążały, jak wilki za zwierzyną, dwa Williamsy: Damona Hilla i Davida Coultharda. Dopiero za nimi, na 4 i 5 miejscach, jechały dwa czerwone Ferrari, Gerharda Bergera i Jeana Alesi. Alesi nie miał łatwego życia – z tyłu atakował go drugi Benetton, Johnnego Herberta. Pod koniec pierwszego okrążenia Mika Hakkinen (McLaren), który był na 7 pozycji zaatakował z kolei Herberta. Johnny jednak „zamknął drzwi” na zakręcie (dojechał do krawężnika nie dając miejsca na wyprzedzenie), doszło do kontaktu między samochodami i obaj wylądowali na poboczu. Zaraz też miało miejsce inne zdarzenie na czele stawki - David Coulthard, jadący na 3 miejscu, nie opanował swojego Williamsa na zakręcie, stracił panowanie nad pojazdem i wypadł na żwirowe pobocze, niezdolny do dalszej walki.

Wydawało się, że wyścig rozegra się pomiędzy głownymi pretendentami do tytułu: Schumacherem (Benetton) i Hillem (Williams).

Wkrótce Alesi wyprzedził kolegę z teamu Ferrari, Bergera i znalazł się na 3 miejscu. Wtedy komentator BBC, Murray Walker komentował przekaz telewizyjny takimi słowami: "Na torze jest jeden kierowca, który naprawdę pragnie ten wyścig wygrać. To Jean Alesi. Nie tylko dlatego, że jeździ dla Ferrari. Nie tylko dlatego, że musi udowodnić swoje umiejętności, bo pojawiły się pogłoski, że jego pozycja w Ferrari jest zagrożona i trwają rozmowy z Schumacherem, który może go zastąpić. Ale także dlatego, że to Jean ma dzisiaj 31 urodziny, a na jego bolidzie jest numer 27, który jest numerem wielkiego nieżyjącego kierowcy kanadyjskiego Gillesa Villeneuve, który z tym numerem wygrał przed laty to właśnie GP Kanady. I spójrzcie: Alesi jest obecnie najszybszym kierowcą na torze. Spójrzcie na kontrolę, jaką ma Alesi nad bolidem. Te trudne warunki to żywioł Alesiego, tu on naprawdę „rozkwita”. Alesi kocha jazdę w bardzo trudnych warunkach. Jest to rzadki dar. Alesi, Schumacher i Senna - wszyscy trzej mają lub mieli ten dar".

Na 16 okrążeniu Alesi dogonił wreszcie Hilla i był tuż za tylnym skrzydłem Williamsa. Kiedy dojechali do kierowców dublowanych (byli nimi Ukyo Katayama i Pierluigi Martini) Alesi zaatakował, wypchnął Hilla na zewnątrz linii jazdy, wyprzedził i teraz jechał na drugim miejscu. Rozpoczęły się tankowania i wymiana opon. Na 34 okrążeniu, kiedy Alesi wyjeżdżał z pit-stopu, zobaczył, że jego kolega Berger nagle zwolnił. Wyglądało to na uszkodzenie mechaniczne samochodu, ale potem okazało się, że jechał już na oparach paliwa. Jakoś jednak udało mu się dojechać do pit-line i zatankować.

Wkrótce również Schumacher zjechał na tankowanie i wymianę opon. Wyjechał na pierwszym miejscu. Teraz miał aż 30-sekundową przewagę nad resztą stawki. Wydawało się, że wyścig łatwo wygra Schumacher, za którym ze znaczną stratą podążało czerwone Ferrari Jeana Alesi. Michael Schumacher prowadził przez większość Grand Prix. Ale tym razem los sprzyjał Ferrari.

Na 58 okrążeniu bolid Schumachera zaczął zwalniać. Murray Walker, nieco uśpiony przebiegiem wyścigu ożywił się i zaczął komentować w podnieceniu, co się dzieje, a na trybunach nastąpił wybuch radości tłumu fanów Ferrari. Schumacher wolno zjechał do boksów. Okazało się, że Benetton Michaela miał kłopoty z elektryką - Niemiec utknął na trzecim biegu i musiał zjechać do boksu, gdzie zmieniono mu kierownicę a następnie podłączono komputer do boku samochodu i szybko przeprogramowano elektronikę. Pit-stop trwał minutę i trzydzieści dwie sekundy. Schumacher wyjechał dopiero na siódmym miejscu. W sumie z wyścigu odpadło aż 13 kierowców, w tym na 50 okrążeniu Hill po awarii skrzyni biegów. Gerhard Berger, po przygodzie z brakiem paliwa, na 61 okrążeniu miał następną: kolizję z Martinem Brundle (Ligier), która obu wyeliminowała z dalszej jazdy.

Kiedy Schumacher zjechał do boksów, Jean Alesi objął prowadzenie w wyścigu i prowadził niezagrożony przez następne 11 okrążeń, aż do mety. Jean Alesi był powszechnie uznawany za jednego z najlepszych naturalnych talentów swojego pokolenia. Teraz, na końcowych okrążeniach Grand Prix Kanady, kiedy uświadomił sobie, że może wygrać to GP, zaczął... płakać. Los Jeana do tej pory nie rozpieszczał. Pomimo talentu nie miał szczęścia do miejsca w dobrym teamie - karierę rozpoczął w słabym wówczas Tyrrellu, potem przeniósł się do Ferrari, ale team z Maranello był w kryzysie i miał dość słabe bolidy, bez możliwości walki o zwycięstwa. Tak, że Alesi do tej pory nie miał żadnego zwycięstwa na swoim koncie po 7 latach kariery w F1. A to było już jego 91 Grand Prix.

Kiedy Alesi objął prowadzenie, na trybunach był wielki aplauz, kibice wiwatowali, powiewały flagi Ferrari.

"Za każdym razem, gdy hamowałem, moje łzy padały na przezroczystą owiewkę kasku" - mówił potem Alesi - "Miałem też świadomość, że mam mało paliwa i nie wiadomo, czy dojadę do mety. Wskaźnik paliwa był uszkodzony i nie wiedziałem, czy mi się uda. Czułem się zdezorientowany, ale potem powiedziałem sobie - teraz trzeba skupić się tylko o jeździe".


Alesi jako pierwszy przekracza linię mety - wygrywa GP Kanady 1995 dla Ferrari.



Wyścig wygrał Jean Alesi przed, o dziwo, dwoma kierowcami Jordana, teamu, który nie był zaliczany do faworytów (kierowcami Jordana byli Barichello i Irvine), ale którzy jechali solidnie i skorzystali na awariach i kłopotach najlepszych teamów i kierowców.

Kiedy wreszcie Ferrari osiągnęło linię mety, Na prostej silnik w samochodzie Alesiego zgasł. Być może zabrakło benzyny. Alesi stanął w samochodzie, aby pozdrowić tłumy.

Fani po zwycięstwie Alesiego wtargnęli na tor pomimo, że nie wszystkie bolidy dojechały do mety.



Kiedy Jean Alesi, mający mokre od łez radości oczy, ze wzruszeniem i poczuciem ulgi stał w swoim czerwonym bolidzie wznosząc rękę w triumfalnym geście, tłum fanów, nie bacząc, że inne bolidy jeszcze nie dojechały, wtargnął na tor. Zaroiło się na torze od ludzi, powiewających flag Ferrari - przedarli się przez bariery i płoty i wdarli się na tor pomimo, że nie wszystkie samochody jeszcze nie dojechały do pit-stopu. Miało to swoje skutki - na przykład Luca Badoer (Minardi) zyskał jedną pozycję, gdyż w ostatniej chwili wyprzedził Mikę Salo (Tyrrell), kiedy ten zatrzymał się obok ściany toru, aby uniknąć wjechania w pędzących po torze widzów. Szybko wywieszono czarną flagę, nakazując wszystkim samochodom natychmiast zatrzymać się na torze. W tym samym czasie nagle bolid Alesiego zakrztusił się i przestał działać. Skończyło się paliwo. Szczęście, że dopiero teraz. Jean wyjął kierownicę, stanął na bolidzie i... zaczął machać ręką tak, jak na auto-stopie! Nadjeżdżający z tyłu Benetton Michaela Schumachera zatrzymał się, Francuz wskoczył na bolid Niemca i Michael ruszył. Alesi przykucnął za kokpitem i tak ruszyli na swoistą "rundę honorową", w czasie której Alesi pozdrawiał obsługę toru i publiczność. Wreszcie dojechali do boksów. Nie był to pierwszy taki obrazek na torach Formuły 1 - już w przeszłości zdarzało się, że jeden kierowca podwoził drugiego do boksów po awariach bolidów. Komentatorzy nazwali to "taxi". Obecnie takie zachowanie jest surowo zabronione i srogo karane.

"Taxi" - Michael Schumacher swoim Benettonem B195 podwozi Jeana Alesiego, zwycięzcę GP Kanady do boksów.



Kiedy Jean Alesi stanął na najwyższym miejscu na podium, tłum oszalał z radości. Wszędzie było widać podnieconych fanów, wymachujących francuskimi, włoskimi oraz flagami Ferrari. Również kanadyjscy kibice bardzo fetowali zwycięstwo czerwonego bolidu Ferrari. Dlaczego? Siedemnaście lat zwyciężył tu ich już nieżyjący bohater, Kanadyjczyk Gilles Villeneuve, również na Ferrari. I, tak jak Gilles, czerwony bolid Alesiego miał również numer 27. Dla Kanadyjczyków było w tym coś magicznego.

Niespodziewane podium GP Kanady 1995. Od lewej: Rubens Barichello (Jordan) - 2 miejsce, Jean Alesi (Ferrari) - zwycięzca oraz Eddie Irvine (Jordan) - 3 miejsce:




Po wyścigu, Alesi powiedział: "Czuję się fantastycznie, ale to było dla mnie bardzo trudne. Naprawdę czekałem bardzo długo na tą pierwszą wygraną. Zwycięstwo dla Ferrari jest czymś niewiarygodnym. Gilles Villeneuve jeździł jak ja czerwonym Ferrari i wygrał, jak ja, ten wyścig na Circuit Gilles Villeneuve. To wspaniałe uczucie. Wygrać na bolidzie Ferrari jest czymś wyjątkowym, jest to coś, czego nie można przeżyć w przypadku każdego innego zespołu," powiedział Alesi w typowej dla niego, emocjonalnej konferencji prasowej po wyścigu. "Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego prezentu urodzinowego".

Alesi tym zwycięstwem sprawił sobie kapitalny prezent na swoje 31 urodziny. Można też dodać, że był to ostatni w historii Formuły 1 wyścig wygrany przez bolid z silnikiem w układzie V12. Kanadyjczycy bardzo entuzjastycznie przyjęli zwycięstwo Jeana.

W tą niedzielę wieczorem rozniosła się pogłoska o tym, iż Michael Schumacher podpisał wielomilionowy kontrakt z Ferrari na rok 1996. Okazało się to prawdą. Jean Alesi nie miał wtedy pojęcia, że zamienią się z Schumacherem - w następnym roku to Jean miał być kierowcą Benettona, a Michael - Ferrari.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Nie 10:25, 08 Maj 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:45, 07 Maj 2016    Temat postu:

"Friend Taxi" - GP Kanady 1995 2/2


Ponieważ zwycięski bolid Ferrari 412T2 Jeana Alesiego z GP Kanady prezentował niedawno Przemek (TSM Fujimi 1:43), nie będę się powtarzał. Ten post jest jakby uzupełnieniem postu Przemka o Alesim.

Jean Alesi w bolidzie Ferrari - spełnione marzenie francuskiego kierowcy:



Przypomnę tylko sylwetkę naszego bohatera.

Jean ALESI – urodził się w 1964 w Avignonie (Francja). Rozpoczął karierę w Formule 1 w Tyrrellu, ale, jak sam mówił, zawsze śnił o miejscu w czerwonym Ferrari. Ten team był dla niego szczytem marzeń. Udało mu się to w 1991 roku. Jean był kreowany na wielką gwiazdę w Formule 1, ale niestety nie dane mu było trafić do topowego teamu – nawet kiedy przeszedł do wymarzonego Ferrari, wtedy bolidy Czarnego Konika nie były konkurencyjne i Jean nie miał szans, by pokazać swoje umiejętności. Przez wiele lat, tak w Ferrari jak i potem w Benettonie, miał tego samego zespołowego partnera, Gerharda Bergera, z którym tworzyli zgrany team kierowców. Alesi był miłym, inteligentnym facetem, ale na zdarzenia reagował emocjonalnie i często kierował się sercem, budził sympatię kibiców, szczególnie za czasów bytności w Ferrari –sylwetką i sposobem bycia przypominał włoskim kibicom ich ukochanego przed laty kierowcę, Gillesa Villeneuve, zwłaszcza, że Villeneuve jeździł kiedyś, tak jak Alesi po latach, czerwonym bolidem z numerem 27. Jeana często dopadał pech – nieraz przegrywał z powodu awarii czy zewnętrznych okoliczności wyścigi, w których miał szanse na zwycięstwa czy wysokie miejsca. Dobrze jeździł w deszczu, co cechuje najlepszych kierowców. W trakcie swojej kariery w Formule 1 Jean Alesi zaliczył aż 201 wyścigów. W trakcie kariery odniósł tylko jedno zwycięstwo, właśnie podczas GP Kanady 1995. „Zwycięstwo z Ferrari jest czymś wyjątkowym. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego prezentu na 31. urodziny” – cieszył się po wygranej Francuz.

Najważniejsze fakty w karierze:

· 1987: mistrz francuskiej Formuły 3
· 1989: mistrz Formuły 3000 (w ekipie Eddiego Jordana). W tymże roku zadebiutował w Formule 1 w teamie Tyrrell, podczas GP Francji i ukończył je na czwartej pozycji. Debiut był możliwy ze względu na odejście z Tyrrella Michelle Alboreto z uwagi na konflikt związany ze sponsoringiem. W 1990 Tyrrell podpisał z Alesim kontrakt na cały rok (potem przedłużony), i Jean w pierwszym wyścigu w Phoenix zajął 2 miejsce, niespełna 8 sekund za rewelacyjnym Ayrtonem Senną w niedoścignionym McLarenie.
· 1990: umowa z Tyrrellem była kontynuowana. Jean pokazał klasę zwłaszcza podczas GP USA i GP Monaco, w których zajął również 2 miejsca zaraz za Ayrtonem Senną na Mclarenie; sezon zakończył na dziewiątej pozycji z dorobkiem 13 pkt
· 1991: podjął decyzję, by przejść do lepszego teamu i dogadał się z Williamsem, ale w tym samym czasie pracę zaproponowało mu Ferrari. Stajnia z Maranello była zawsze jego marzeniem, dlatego nad rozumem zwyciężyło serce: zdecydował się, wbrew logice, wybrać gorszy w tamtym czasie zespół, czyli Ferrari (Williams już wtedy był znakomity, a między rokiem 1992 a 1997 zdobył cztery Mistrzostwa Kierowców); Alesi, jak sam mówi, nie żałował tej decyzji, mimo, że nie przyniosła mu ona wielkich osiągnięć. Sezon zakończył na 7 miejscu (21 pkt)
· 1992: w klasyfikacji generalnej również siódmy (18 pkt)
· 1993: szósty (16 pkt)
· 1994: zdobył pierwsze w karierze pole position przed GP Włoch; było to niemałe przeżycie w domowym wyścigu Ferrari stanąć na pole position. Włoscy kibice nie posiadali się ze szczęścia, tym bardziej, że drugi kierowca Ferrari, Gerhard Berger, zajął w kwalifikacjach 2 miejsce. W samym wyścigu Jean Alesi, liderując na czternastym okrążeniu, odpadł z powodu awarii skrzyni biegów. Gerhard Berger dojechał do mety jako drugi. Jean zakończył sezon jako piąty w klasyfikacji generalnej (24 pkt)
· 1995: ostatni jego sezon w ukochanym Ferrari, odniósł jedyne w karierze zwycięstwo (GP Kanady); sezon zakończył na 5 miejscu (42 pkt)
· 1996: przeszedł z Ferrari do Benettona – razem ze swoim kolegą, Gerhardem Bergerem; jego miejsce w Ferrari zajął Michael Schumacher. W klasyfikacji generalnej na 4 miejscu (47 pkt)
· 1997: trzeci na końcu sezonu (36 pkt)
· 1998: przeszedł do słabszego teamu, Sauber. Na koniec sezonu zajął 11 miejsce (9 pkt)
· 1999: miejsce 15. (2 pkt)
· 2000: przeszedł z teamu Sauber do teamu Prost. Bolidy Prost były niekonkurencyjne, jeździły w końcu stawki, Jean nie zdobył punktów
· 2001: w trakcie sezonu przeszedł z teamu Prost do Jordana.

Liczba startów w wyścigach GP: 201, liczba zwycięstw: 1 (GP Kanady-1995), liczba wywalczonych pole position: 2, zdobyte punkty w karierze: 242.

Ponieważ zaprezentuję model Benettona B195 Michaela Schumachera z 1995 roku, w dwóch "odslonach" – poniżej kilka słów o tym właśnie bolidzie (o Ferrari Jeana Alesiego napisał w swoim temacie Przemek i zaprezentował piękny model Fujimi – dlatego nie będę go opisywał ani prezentował modelu tego bolidu).

Najpierw zobaczmy Michalela Schumachera, który swoim Benettonem B195 odwozi do boksów Jeana Alesiego:



Poniżej - Model Benettona B195 upamiętniający to "Freind taxi" z 1995 roku. Zdarzenie to miało dwa dna - z jednej strony piękny gest Michaela, z drugiej - Michael tego samego dnia wieczorem ogłosił, że przechodzi do Ferrari i zajmie miejsce Jeana... Dlatego też model ten jest ceniony przez kolekcjonerów F1. Minichamps, 1/43:
















A tera słow kilka o samym Bolidzie Benettona w 1995 roku. Benetton B195 zaprojektowany został przez genialnego Rossa Brawna i Rory Byrne'a. Był znakomitym bolidem, prawie tak dobrym, jak Williams, zespół Benetton zdołał nim wywalczyć mistrzostwo kierowców (Michael Schumacher) oraz mistrzostwo konstruktorów. Bolid opierał się na swoim poprzedniku, tj. Benettonie Ford B194. Na B194 Schumacher wywalczył w 1994 swój pierwszy tytuł mistrza świata. Bolid był wyposażony wtedy w przeciętny silnik Forda. Następca, czyli nasz B195, był kontynuacją rozwojową modelu z 1994 roku. Został wyposażony w najlepszy silnik w stawce, z którego korzystał również Williams, czyli silnik Renault RS7. Pociągnęło to za sobą zmiany konstrukcyjne - przeprojektowano umieszczenie silnika, skrzyni biegów i tylne zawieszenie. Model B195 miał wadę - nie był tak stabilny jak konkurencyjny Williams FW17, ale dla Michaela było to dobre, sprawne narzędzie w walce. Samochód został zaprojektowany z myślą o nałożonych przez FIA ograniczeniach, obejmujących m.in. mniejsze skrzydła i lepszą ochronę kierowcy w razie wypadku. W sezonie 1995 Benettony B195 wygrały 11 wyścigów, zdobyły mistrzostwo konstruktorów i na nim Schumacher zdobył swój drugi tytuł mistrzowski. Był to najlepszy bolid w historii teamu Benetton.

Benetton B195, zwycięski bolid Michaela Schumachera na torze w 1995 roku:



Michael Schumacher - rok 1995, kierowca Benettona, obrońca tytułu mistrzowskiego:



Model Benettona B195 z 1995 roku. Minichamps, 1/43 oraz hełm Michaela Schumachera, Minichamps 1/8:







[/list]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 8:46, 09 Maj 2016    Temat postu:

Jak zwykle - mnóstwo faktów w lekkiej formie.
Potężny felieton, który dobrze się czyta Very Happy

PS. I są akapity Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
teelek07




Dołączył: 11 Lis 2012
Posty: 1631
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdansk/Antwerpia

PostWysłany: Wto 22:15, 10 Maj 2016    Temat postu:

Felieton z F1 jak zwykle pyszny
A wracajac do tematu ja silnie podniecałem sie łodziami podwodnymi -jedne z najciekawszych byly wlasnie konstrukcje japońskie -nowatorskie rozwiaznia techniczne -mozliwosc transportowania samolotow wewnatrz łodzi czy wreszcie najwiekszy nieatomowy okret podwodny- mieli zółtki pojecie -szkoda ze zbyt pożno weszly do słuzby i nie zostały wykorzystanie zgodnie z planem do ataku na Nowy York


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 12:33, 11 Maj 2016    Temat postu:

teelek07 napisał:
Felieton z F1 jak zwykle pyszny
A wracajac do tematu ja silnie podniecałem sie łodziami podwodnymi -jedne z najciekawszych byly wlasnie konstrukcje japońskie -nowatorskie rozwiaznia techniczne -mozliwosc transportowania samolotow wewnatrz łodzi czy wreszcie najwiekszy nieatomowy okret podwodny- mieli zółtki pojecie -szkoda ze zbyt pożno weszly do słuzby i nie zostały wykorzystanie zgodnie z planem do ataku na Nowy York


Pierwotny plan ataku dotyczył Kanału Panamskiego. Do tego, w zamyśle Admiralicji, miały być przeznaczone I-40X. To byłby sukces strategiczny, ponieważ zniszczenie śluz na najwyższych stopniach wodnych wywołałoby klęskę żywiołową na dużych obszarach i na wiele miesięcy wydłużyłoby linie transportowe USA w kierunku wschodnim o kilka tysięcy km.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
petrzask




Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 1698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dobre Miasto

PostWysłany: Wto 10:14, 17 Maj 2016    Temat postu:

Paweł, jak zwykle świetny felieton w dodatku traktujący o jednym z moich ulubionych kierowców-dzięki. Wracając jeszcze do zjawiska "friend taxi" zapytam czy zdarza się to jeszcze w obecnych czasach i jak to się ma do coraz bardziej irracjonalnych obostrzeń regulaminowych?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:48, 17 Maj 2016    Temat postu:

Dziękuję, Przemku, za miłe słowa.

Friend Taxi - zdarza się i teraz w Formule 1. Przepisy nie mówią wprost o "friend taxi", tylko o niebezpiecznym zachowaniu na torze. Abyś mógł wyrobić sobie pogląd na ten temat, poniżej zamieściłem teksty dotyczące ostatniego "friend taxi", które szerzej było opisywane - miało miejsce w 2013 roku, a więc stosunkowo niedawno:

źródło: Eurosport-onet, 22.09.2013:

Kiedy Sebastian Vettel już się cieszył z trzeciej z rzędu wygranej w nocnym wyścigu, poza kamerami TV rozegrała się najbardziej kontrowersyjna sytuacja Grand Prix Singapuru. Zawody były już zakończone, ale Fernando Alonso i Mark Webber stworzyli niebezpieczeństwo na torze i obaj otrzymali reprymendy od sędziów. Pięć okrążeń przed końcem z samochodu Webbera zaczął wyciekać płyn chłodniczy i na ostatnim kółku silnik jego Red Bulla stanął w płomieniach. Australijczyk zatrzymał się na torze, a gdy wyścig został zakończony, zjeżdżający do garażu Alonso stanął obok swojego kolegi i zabrał go „na pokład” swojego Ferrari. Takie miłe gesty nie są rzadkością w Formule 1 – kilka lat temu to Hiszpan skorzystał z uprzejmości Webbera, a najsłynniejszy obrazek tego typu to chyba Silverstone w sezonie 1991, kiedy Nigel Mansell podwiózł na swoim Williamsie wielkiego rywala Ayrtona Sennę, któremu na ostatnim okrążeniu skończyło się paliwo.

Sędziowie mieli jednak zastrzeżenia do Alonso i Webbera: ten pierwszy zatrzymał się w niebezpiecznym miejscu, a Australijczyk wszedł na tor bez zezwolenia ze strony porządkowych. Co prawda było to już okrążenie zjazdowe, po przejechaniu mety, ale jadący za Ferrari obaj kierowcy Mercedesa musieli gwałtownie skręcić, żeby uniknąć potrącenia Webbera i kolizji z samochodem Alonso.
– Byłem zaskoczony, kiedy tuż za zakrętem zobaczyłem samochód Alonso – mówił Lewis Hamilton. – Minąłem go z prawej i gdyby Mark szedł od tej strony, to bym go przejechał. Na szczęście tak się nie stało.
Sędziowie ograniczyli się do udzielenia reprymend obu bohaterom zajścia. W przypadku Alonso nie ma to poważniejszych konsekwencji, ale dla Webbera to już trzecie upomnienie w tym sezonie. Regulamin jasno określa, że w takim przypadku zawodnik jest cofany o 10 pozycji na polach startowych do następnego wyścigu, o ile przynajmniej dwie z trzech reprymend były spowodowane zachowaniem na torze, a nie na przykład spóźnieniem na konferencję prasową.
W Grand Prix Bahrajnu Webber został upomniany za spowodowanie kolizji z Nico Rosbergiem, w Kanadzie za nieprzestrzeganie żółtych flag podczas treningu, a teraz za niebezpieczne wtargnięcie na tor. W rezultacie za dwa tygodnie wyruszy do Grand Prix Korei z pozycji gorszej o 10 miejsc niż wywalczona w kwalifikacjach.
– Wystarczyłaby pogadanka wychowawcza z sędziami lub kara finansowa – zżymał się Christian Horner, szef zespołu Red Bull. – Widok Fernando podwożącego Marka do garażu był świetny dla wizerunku sportu. Szkoda, że nie zwyciężył zdrowy rozsądek.
W samym podwiezieniu Webbera przez Alonso nie było nic złego. Sposób, w jaki Australijczyk "złapał taksówkę" był jednak niebezpieczny. Choć doszło do tego już po zakończeniu wyścigu, to inni kierowcy znajdowali się jeszcze na torze i mogło dojść do nieprzyjemnej w skutkach kolizji. Do tego w przypadku Webbera doszedł jeszcze czynnik trzeciej reprymendy w sezonie – ze względu na wcześniejsze wybryki tym razem pozornie niewinna kara będzie miała bardzo wymierne konsekwencje w kolejnym wyścigu.

źródło: v10.pl 22.09.2013

Przejażdżka na bolidzie Fernando Alonso po GP Singapuru będzie kosztować Marka Webbera cofnięcie o 10 pozycji na starcie GP Korei.
Australijczykowi w końcówce dzisiejszego wyścigu popsuł się samochód i Alonso wziął go do swojego, aby podwieźć do boksów. Hiszpan zrewanżował się kierowcy Red Bulla za identyczny gest sprzed dwóch lat.
Sędziowie zastosowali wobec obu zawodników reprymendę, a jako że w przypadku Webbera było to już trzecie upomnienie tego roku, automatycznie zamieniło się na karę przesunięcia o 10 miejsc na starcie następnego wyścigu.


Czyli - karają kierowców, ale nie tak surowo - gdyby nie wcześniejsze kary Webbera, byłoby za to tylko upomnienie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Wto 20:03, 17 Maj 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:19, 27 Sie 2016    Temat postu:


1992 - Nigel Mansell, 1993 - Alain Prost. Uzupełnienie. 1/2



Jako uzupełnienie do tematów dotyczących sezonów 1992/1993, czyli Alaina Prosta oraz Nigela Mansella chciałbym dziś pokazać Wam modele tych dwóch kierowców.

Zastanawiałem się, czy to zrobić - inne modele tych samych bolidów z tych samych lat prezentowałem już we wcześniejszych tematach. Jednak dla fanów teamu Williams, a do takich ja się zaliczam, są te właśnie, które tutaj pokażę, modelami kultowymi - w latach 1992 i 1993 Williams był u szczytu sławy, jego bolidy były niedoścignione i Minichamps uczcił to wypuszczając kilka ciekawych modeli. Dla mnie są wręcz bezcenne - stoją w gablocie obok innych modeli Williamsa, pamiątek związanych z tymi dwoma sezonami, których przebieg, każdy niemal wyścig, znam na pamięć. Wtedy team Williams zdobył dwa kolejne tytuły Mistrza Świata Konstruktorów, a ci dwaj doskonali kierowcy tytuły Mistrzów Świata Kierowców - przypomnijmy: Nigel Mansell w 1992 roku, Alain Prost w 1993 roku. Dodam jeszcze, że kiedyś modele te zdobyłem dzięki pomocy kolegi, nieocenionego Bartka - "buusooli", któremu jestem bardzo wdzięczny.

Wiele osób, może troszkę mniej zorientowanych w temacie, czasem zarzuca, iż modele te nie mają tak charakterystycznych "papierosowych" malowań dla Williamsa z tego okresu, tj. reklam "Camela" i że powinny być waloryzowane. Tylko po części mają rację. Oczywiście bolidy z reklamami "Camela" utkwiły nam w pamięci, ale już wtedy w niektórych państwach, w których wyścigi odbywały się, choćby Anglii czy we Francji, wchodziły w życie przepisy lokalne zabraniające reklamowania papierosów (lub wyrobów tytoniowych tylko niektórych firm - ale o tym innym razem). Dlatego team Williams nie mógł umieszczać napisów "Camel" na swoich bolidach. Nieraz zdejmowano reklamy i nic nie malowano. Jeśli było to zgodne z lokalnymi przepisami, pozostawiał wtedy tylko logo, czyli znak wielbłąda bez napisów (jak to jest widoczne na bolidzie Mansella prezentowanym poniżej) albo, jeśli przepisy zabraniały nawet tego, wyposażał bolid w napisy i logo teamu Williams, nie pozostawiając znaków marki i reklam Camela (jak to widać na bolidzie Prosta). Tak więc malowania tych bolidów odzwierciedlają prawdziwe malowania z niektórych torów w latach 1992 i 1993. Spójrzcie poniżej na malowanie Williamsa FW 14B Nigela Mansella z jego "domowego" wyścigu w 1992 roku, czyli GP Wielkiej Brytanii na torze Silverstone oraz na malowania Williamsa Williamsa FW15C Alalina Prosta z jego "domowego" Grand Prix, czyli GP Francji w roku 1993.

1992, GP Wielkiej Brytanii, Nigel Mansell. Malowanie bolidu Williams FW14B w barwach "Camel", jednak bez napisu - pozostawiono tylko sylwetkę znaku firmowego marki, czyli wielbłąda:



1993, GP Francji. Malowanie bolidu Williams FW15C bez oznaczeń marki Camel. Williams na bolidach umieścił logo własnego teamu. Na pierwszym zdjęciu bolidy obu kierowców Williamsa z tego wyścigu, na drugim - Damon Hill, drugi kierowca w tamtym sezonie, na trzecim: Alain Prost świętuje zwycięstwo, a za nim na bolidzie logo Williamsa:







Model bolidu mistrza świata Formuły 1 z roku 1993, Alaina Prosta, Williams FW15C, Minichamps 1/43. Teraz już wiecie, że malowanie bolidu jest prawidłowe, oryginalne i pochodzi z GP Francji 1993. Wygranie "domowego" wyścigu było dla Alaina bardzo ważne:














Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:23, 27 Sie 2016    Temat postu:


1992 - Nigel Mansell, 1993 - Alain Prost. Uzupełnienie. 2/2



Tzw. "set", czyli zestaw dwóch modeli, w tym przypadku mistrzów świata z dwóch kolejnych lat 1992 i 1993, czyli Williams FW14B oraz Williams FW15C, jeżdżących w barwach teamu Williams, Minichamps 1/43. Oba bolidy w malowaniach na "domowe" wyścigi Mansella i Prosta. Są na rynku kalkomanie "Camela" do kupienia i można by te modele waloryzować, opatrując reklamami Camel. Tylko po co? Malowania bolidów są oryginalne i odzwierciedlają wygląd prawdziwych malowań bolidów na domowych torach obu mistrzów świata. Dlatego ma to sens i w tym przypadku waloryzacje byłyby niepotrzebnym, lekkomyślnym nadużyciem. Oczywiście nie muszę w tym towarzystwie dodawać, iż obaj kierowcy na swoich domowych torach odnieśli zwycięstwa: Mansell w 1992 roku GP Wielkiej Brytanii, a Prost w 1993 roku GP Francji:































Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna -> Formuła 1, 2, 3 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 14, 15, 16  Następny
Strona 15 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin